czwartek, 26 sierpnia 2010

Fotografia ślubna

Ślub, wesele itd. w dzisiejszych czasach to jeden wielki przemysł. Imprezy stylizowane na czasy średniowieczne, antyczne itp. W tym wszystkim fotograf jest jednym z wielu dodatków, gdzie jego praca jest traktowana jak coś banalnie prostego. Zwłaszcza obecnie – w czasach, gdy wypasiony aparat leży w zasięgu każdego wujka-fotoamatora. Fotograf przychodzi – robi zdjęcia i po temacie.

W przeciągu ostatniego roku mogłem się przekonać, że to nie takie proste na jakie wygląda.


Ponad rok temu dostałem telefon „czy chciałbyś robić zdjęcia na weselu”. Biorąc pod uwagę odpowiedzialność za utrwalenie niepowtarzalnej chwili miałem sporo obaw czy się tego podjąć.

Po spotkaniu z Młodymi okazało się, że oczekiwania są dość mocno sprecyzowane – tak więc poprzeczka szła w górę. Wolny rynek okazał się łaskawy – po szczegółowej selekcji zostaliśmy wytypowani do zrobienia reportażu ślubnego – max pakiet.


Sesja próbna zwana także narzeczeńską. Było troszkę biegania, aby znaleźć miejsca, które będą atrakcyjne, ale jednocześnie niepowtarzalne.

Wrześniowy sobotni dzionek – pogoda nas nie rozpieszczała – deszcz siąpił z nieba, a sesję czas zacząć. Poszło nieźle, ale całość zajęła nam pół dnia. Teraz uważam, że zdjęcia próbne powinny być obowiązkowe – dzięki temu można się poznać wzajemnie i wyluzować przed obiektywem – a przecież właśnie o to chodzi.

Spędzone kilkanaście godzin przed monitorem komputera i zdjęcia gotowe.


Ślub i wesele czerwiec następnego roku – nawet nie wiadomo kiedy ten czas minął. W międzyczasie sprawdzenie jakie światełko panuje w kościele, jakie w lokalu i kolejne przygotowania. Ślub to ten najtrudniejszy moment, którego nie da się powtórzyć, dlatego musieliśmy mieć 100% pewność co do sprzętu i całej reszty.


Tu już trzeba było poświęcić cały dzień – wysokie obroty od samego rana do późna w nocy.



Efekt – ok 5000 ujęć, które teraz należy przejrzeć, wyselekcjonować, dopieścić, poprawić błędy itd.






Kolejne dni spędzone z komputerem. Obróbka obróbką, ale ta selekcja... nie było łatwo.


Efekt zaspokoił żądze zleceniodawców, ale także gości weselnych.


Jedna z opinii: "te fotki są fenomenalne!! :))) I aż mnie samej się zamarzyło mieć taką pamiątkę..oczywiście jak przyjdzie na to odpowiedni czas :))))
W ogóle wcześniej się nie spotkałam z takim sposobem utrwalenia pięknych chwil. Tak więc gratuluje pomysłu :) Efekt naprawdę piorunujący :)))))"

No to do kompletu brakowało tylko sesji plenerowej. A żeby była inna niż efekty dotychczasowe, trzeba było wybrać się... nad morze.


Kilka dni spędzonych na poszukiwaniach fajnych miejscówek, co nie jest łatwym zadaniem w pełni sezonu – plaże pełne a możliwości ograniczone. Do tego pogoda stanowi ważny element. Pogodynka mówi, że będzie piękna słoneczna pogoda.


No i nadszedł ten dzień – pochmurno, od rana deszcz stuka w pokojową szybę, a prognoza jeszcze gorsza: opady, opady opady :(

Niestety nie da się tego przesunąć – Młodzi zainwestowali w fryzjera, przyjazd itd. - trzeba brać co się ma (i tak było nieźle bo dnia następnego był totalny fatal error pogodowy!).

Kolejne pół dnia zabawy w fotografię. Brak pogody przynajmniej wygonił ludzi z plaży, ale siąpiący deszcz już był zdecydowanie mniej przyjemny.


No i po raz kolejny trzeba było zasiąść przed komputerem się pobawić w wywoływanie fotek.

Podsumowując - sesja "ślubna", która pozostanie na długo w pamięci wymaga mnóstwo pracy i przede wszystkim czasu zarówno ze strony fotografów jak i nowożeńców. Wkład pracy jest ogromny, ale myślę, że efekty są przynajmniej zadowalające.

Podziwiam ludzi, dla których fotografia ślubna jest zajęciem co weekendowym. To jest ciężka orka - o ile oczywiście podchodzi się do tego z pełnym zaangażowaniem (ja inaczej sobie nie wyobrażam :) ).




środa, 30 czerwca 2010

Powroty

Pisałem, pisałem i przestałem.

Tak to chyba już bywa z blogiem i blogerami. Na początku człowiek się nakręca, potem się rozkręca a na końcu zakręca :(

Możliwe, że wkrótce coś tu się zmieni i będę częściej tu zaglądał. Czas pokaże.

A tymczasem...

poniedziałek, 21 września 2009

Selekcja - problem trudnych wyborów

Często mam wielki problem, które zdjęcie wybrać :(
Może czas zacząć stosować tego typu rozwiązania...

piątek, 7 sierpnia 2009

U2 Chorzów 2009 - 360 TOUR !!!

W marcu pisałem o planowanym ich koncercie. A w dniu wczorajszym sen się spełnił. To nie był koncert - to było coś ekstremalnie, fenomenalnie odjazdowego. Połączenie boskiej muzyki, charyzmy Bono i mega niesamowitego widowiska. Jeszcze teraz jak o tym myślę to dostaję gęsiej skórki. Niestety - żadna fotografia, ani żaden filmik, który widziałem nie jest w stanie oddać tej atmosfery tego co tam się działo...

Na początek - wielkie napięcie w oczekiwaniu na godzinę 17:00, gdy mieli otworzyć bramki i zacząć wpuszczać tłumy fanów (podobno było prawie 70 tys. ludzi...). Z zewnątrz widoczna była tylko górna część pająka, która zapowiadała coś niesamowitego:

Reakcje ludzi, którzy wchodzili na stadion (po przedarciu się przez kontrolę) były bardzo podobne - WOOOOOOW !!!! :

Ogromna scena, wyglądająca jak stacja kosmiczna - a przede wszystkim zapowiedź czegoś niesamowitego:
To było tak wielkie, że bez rybiego oka - nie dało się tego objąć z bliska (a cofanie się nie było wskazane - trzeba było trzymać miejsca blisko sceny - ok 20 m do sceny zewnętrznej):
Po prostu niesamowite:

Przy zachodzie słońca rozgrzewał nas Snow Patrol:

Gary Lightbody dawał się z siebie wszystko - to jest gratka, dla tak młodego zespołu - grać przed U2 na takiej scenie:

Tłum zaczynał szaleć:
A tu już przygotowania do głównego występu -na każdym przęśle siedziało trzech podwieszonych ludzików, którzy sterowali rakietami z oświetleniem - w sumie było ich 12-tu:
Godzina 21 coraz bliżej:
Jeszcze ostatnie rozgrzewki sprzętu - para buuuch:
I zaczęło się:
Totalny odjazd na maxa - ekran 360 stopni, który zaczął się rozjeżdżać:

Niestety trudne warunki oświetleniowe - i szał zabawy nie pozwalał robić dobrych fotek:

A tak wyglądał stadion po zakończeniu widowiska:
Tu wersja skrócona tego co tam się działo:


To już historia - warto było stać się jej częścią.

p.s.
Powyższe fotki były robione telefonem komórkowym - tak więc rewelacji nie ma ;)

piątek, 31 lipca 2009

Woodstock

Dziś zaczyna się festiwal Przystanek Woodstock w Kostrzynie nad Odrą. W różnych mediach pewnie pojawi się całe mnóstwo fotek z tej imprezy.
Przy tej okazji zachęcam do obejrzenia jak to było u źródeł w 1969 roku:

fot. Bill Eppridge


fot. John Dominis

fot.Bill Eppridge

fot.Bill Eppridge

fot. Amalie R. Rothschild

Więcej ciekawych fotek znajdziecie na www.monroegallery.com
Galeria specjalizuje się w klasycznych czarno-białych fotografiach, które są bardzo często rozpoznawalne przez wszystkich, nawet tych nie zajmujących się fotografią czy historią fotografii.

Gorąco polecam!

wtorek, 28 lipca 2009

Fotografowie, fotograficy, pstrykacze...

Dawno nic nie pisałem. To chyba wynika z faktu, że jak czytam o fotografii i coraz więcej na ten temat się dowiaduję, to coraz mniej mogę na ten temat powiedzieć i dochodzę do wniosku, że jeszcze cały czas przede mną WIELKA górka do pokonania...
Jednak z jedną rzeczą się nie mogę pogodzić. Wśród piszących specjalistów bardzo często spotykam się z opinią, że prawdziwa fotografia to "zdjęcia analogowe".
Rozumiem, że kogoś strasznie pociąga ta wielka niewiadoma jaka występuje pomiędzy naciśnięciem spustu migawki a wywołaniem zdjęcia, ale dlaczego od razu tak bardzo przekreślać fotografię cyfrową.
Fakt - sam jest dzieckiem ery foto-digital, jednak swego czasu próbowałem sił w fotografii analogowej i wielu barier nie udało mi się pokonać. Dopiero fotografia cyfrowa i jej "łatwość" umożliwiła mi samorozwój. Jeszcze długa droga przede mną - ale bakcyl został połknięty na tyle skutecznie, że udało mi się już zarazić tą "chorobą" wielu moich znajomych. I o to chyba chodzi...
Dlaczego to jest takie straszne dla niektórych - ta cała "fotografia cyfrowa"...? Dzięki niej
każdy z nas może spróbować sił, a portale fotograficzne typu plfoto itp. są po to, aby sprawdzić czego się nauczyliśmy, a czego nam jeszcze brakuje.
To jest fenomenalny wynalazek - bo z jednej strony konstruktywna krytyka może nas czegoś nauczyć (trzeba odsiać texty typu "gnioty" itp. - bo to piszą ludzie, którzy niewiele mają do powiedzenia, a często i pokazania), a z drugiej strony możemy się bardzo wiele nauczyć od innych. No bo przecież wszelkie wskazówki mówią o tym, aby oglądać jak najwięcej cudzych fotografii i na ich podstawie się uczyć, szukać, rozwijać, inspirować... Sam często ze znajomymi wymieniamy się uwagami na temat naszych fotek - wyniki tych rozmów są czasami niesamowite :)
Są też tacy dalece posunięci konserwatyści, którzy uważają, że dzięki cyfryzacji fotografia nie posunęła się do przodu - wręcz przeciwnie - cofnęła się o 100 lat do tyłu...
Powołują się do tego na beznadziejność (95%) jakości fotek na portalach.
Hm... specjalistą to nie jestem, ale na tych "fatalnych portalach" naprawdę jest mnóstwo świetnych fotek:
fot. Sylwia.Makris

A to, że zdarzają się słabe foty - to zupełnie normalne - każdy z nas jakoś zaczynał.

Przy okazji zachęcam do obejrzenia galerii Szymona Brodziaka (www.szymonbrodziak.com)
Szymon Brodziak - ur. 1979 w Poznaniu, miłośnik schiz kontrolowanych. Studia w WSB-NLU w Nowym Sączu. Jego mentorem jest Jacek Świderski, absolwent czeskiej FAMU, wykładowca fotografii w WSB, inicjator FOTOSEKT.
Autor kontrowersyjnych zdjęć do limitowanych edycji kalendarzy: Porsche 2007, InstalProjekt 2008, MediaMarkt 2009.
Wielokrotnie wyróżniany w prestiżowym konkursie Pilsner Urquell International Photography Awards w latach 2007 i 2008, zarówno za kampanie reklamowe, jak i projekty autorskie. Laureat Johnnie Walker Keep Walking Award za ciągłe urzeczywistnianie swoich marzeń oraz pasję wyznaczania nowych ścieżek w poszukiwaniu piękna.
Parę razy już wracałem do jego twórczości i jakoś mi jego cyfrowa fotografia nie przeszkadza i wydaje mi się również, że takie prace będą dłuuugo pamiętane...

Podsumowując - zachęcam do próbowania własnych sił w fotografii, bo to jest fenomenalna zabawa. A to że nie każdy z nas musi być fotografikiem przez duże F, to już nasz indywidualny problem...

p.s.
korzystajmy z cudownego letniego światła - póki jeszcze je mamy...

piątek, 5 czerwca 2009

Drew Gardner


Zrobienie dobrego zdjęcia wymaga sporo nakładu, dużej wiedzy teoretycznej i praktycznej.
Oczywiście istnieją fajny foty, które powstają... nazwijmy to przypadkiem.
Super fota - to super przygotowanie (nie zawsze - ale często).
Dla fotoamatorów takich jak ja - backstage wielkich fotografików jest wspaniałą lekcją, tak więc zapraszam na "wykład":


A wyniki takich przygotowań możecie obejrzeć tutaj.